Dlaczego Warszawę warto zwiedzać bez muzyki w słuchawkach, nawet tej inspirowanej miastem i napisanej przez Davida Bowiego?

Bez utworów Niemena, Lady Pank, Muńka Staszczyka czy Alberta Harrisa w wykonaniu Mieczysława Fogga.

pomysły na weekend w Warszawie, warsaw guide, warszawski przewodnik, discover warsaw, warsaw architecture, architektura Warszawy, warszawa śródmieście
Streets of Warsaw, 2025. Photo: Warsawslook

Francuski socjolog i filozof Jean Baudrillard już w latach 80. XX wieku pisał o „zanikającym przedmiocie antropologii”. Bo, jako że tematem badań dyscypliny jest rzeczywistość kulturowa, w epoce postnowoczesnej zbudowanej na jej symulantach (te stanowią choćby wytyczone dla turystów ścieżki, dające wyłącznie iluzję poznania nowego miejsca), materiał badawczy ma się wyczerpywać.

Zamykając oczy ograniczyć co wizualne, odwrócić spojrzenie od kuszących telebimów, bombardujących nas zewsząd drogowskazów. I po prostu miasta ... –posłuchać.

Ale może jeszcze nie wszystko stracone? Może w trakcie podróży wystarczy oddać prowadzenie innym niż wzrok zmysłom? Gdzie indziej niż w obrazach poszukać autentyczności? Zamykając oczy ograniczyć co wizualne, odwrócić spojrzenie od kuszących telebimów, bombardujących nas zewsząd drogowskazów. I po prostu miasta – unikatowego, bo skomponowanego przez niepowtarzalną dla żadnego innego miejsca orkiestrę autobusów, samochodów, rowerów, hulajnóg, szumu – posłuchać.

Muzyka czarno-biała

Ten sposób obserwacji miasta wyniosłam z książek. Przewijał się przecież od lat w esejach, opowiadaniach, powieściach. Inspirował podskórnie, działał u podstaw, oddolnie. W „Ulyssesie” Jamesa Joyce’a uruchamiał dzwony i wrzawę Dublina z 16 czerwca 1904 roku. W „Lalce” Bolesława Prusa, prócz chłodu pogrążonego w nędzy XIX-wiecznego Powiśla, pozwalał czuć i słyszeć „głuche stuki młotków, zgrzyt pił, skrzypienie taczek i przeciągłe jęki tragarzy dźwigających ciężary”. A na „Ulicy Krokodyli” Bruna Schulza – elektryczny pogłos tajemnicy.

pomysły na weekend w Warszawie, warsaw guide, warszawski przewodnik, discover warsaw, warsaw architecture, architektura Warszawy, warszawa śródmieście, ulice warszawy, warsaw travel
Streets of Warsaw, 2025. Photo: Warsawslook

Ale to, że jest osobną odnogą turystyki, turystyką hałasu, uświadomił mi artysta epoki głębokiej cyfryzacji, manii przesłaniania wszystkiego obcym dźwiękiem – kolumbijsko-francuski projektant i nowo mianowany dyrektor kreatywny domu mody Tom Ford Haider Ackermann.

W jednym z wywiadów designer przyznał, że w pracy twórczej najintensywniej inspirują go podróże. Te organizowane z niemal antropologiczną surowością – bez przewodnika, planu i w pogardzie dla mapy (czyżby to była forma buntu wobec ustrukturyzowanych wakacji z dzieciństwa? Ojciec Haidera był kartografem). Jak więc Ackerman zwiedza? Budzi się rano i wychodząc z hotelu, niczym z bazy na Księżycu, odcina ostatnią pętelkę łączącą go z jeszcze ziemską, jeszcze znajomą grawitacją. A potem wtapia się w plątaninę ścieżek i alei, pozwala, by pochłonął go uliczny tłum, by jego odgłosy powiodły go aż do najdalszej dzielnicy zlokalizowanej na drugim krańcu, bez znaczenia czy na północy, południu, wschodzie czy zachodzie miasta.

silhouette of people walking on gray concrete pavement during daytime
Photo: Dominik Lalic / Unsplash

Muzyczny spacer po Warszawie 

Gdyby taki spacer zacząć o dziewiątej rano na warszawskiej Pradze, pierwsze skrzypce grałyby samochodowe klaksony. Jeśli dotrzeć tu około siedemnastej, wówczas repertuar dźwięków przejmują tłumy opuszczające stopniowo aranżowane na biura kamienice. Ale wystarczy się wsłuchać, by wychwycić też prawdziwą, przedwojenną gwarę.

Inaczej sprawa ma się na Muranowie. Tutaj tenor (rozmowy w podwórkach socrealistycznych budynków ulokowanych wzdłuż ulicy gen. Władysława Andersa), sopran (dziecięce głosy dobiegające z placów zabaw rozsianych po Ogrodzie Krasińskich) i bas o ciemnym zabarwieniu (przecinające dzielnicę tramwaje) przeplatają się nieustannie. Dopiero po zmierzchu, gdy chłód tępi większość miejskich hałasów, batutę przejmuje coraz już rzadsza pielgrzymka żelaznych, rozklekotanych środków komunikacji.

pomysły na weekend w Warszawie, warsaw guide, warszawski przewodnik, discover warsaw, warsaw architecture, architektura Warszawy, warszawa śródmieście, ulice warszawy, warsaw travel, villa in warsaw
Warsaw, 2025. Photo: Warsawslook

Wyprawa w okolice Placu Zbawiciela przypomina z kolei wizytę w filharmonii i utwór „Boléro”. Jak w muzyce Maurice’a Ravela (to 15 minut crescendo, które rozpoczyna pojedynczy werbel i melodia fletu stopniowo uzupełniane kolejnymi instrumentami, aż do potężnego tutti orkiestry na końcu), gwar pochodzący z tamtejszych kawiarni budzi się subtelnie o poranku, by w momencie kulminacji – tuż przed północą – rozdźwięczeć z impetem.

Dobrze też zgubić się w dźwiękach Patelni – to rozgrzany od skwierczącego hałasu obszar położony poniżej poziomu ulic, między Marszałkowską, rondem Dmowskiego i Alejami Jerozolimskimi, gdzie tłum wychodzący z metra miesza się z tym opuszczającym podziemia.

W muzycznym przewodniku po Warszawie nie mogłoby również zabraknąć punktów wpisanych w jej codzienny repertuar: hejnału z wieży Zamku Królewskiego (południe), celebracyjnego brzdęku kieliszków w Hali Koszyki (od osiemnastej), okrzyków rywalizacji dobiegających do Królikarni z pobliskiego Kortu Tenisowego Warszawianka (grupa wchodząca na boisko po szesnastej wydaje się najbardziej zacięta).

Najlepsze miasto świata. Opera o Warszawie 

Pod Kościołem św. Anny na Krakowskim Przedmieściu warto wsłuchać się w głębię jednych z najstarszych zachowanych organów w mieście, pod tym na ul. Freta – w śpiew kameralnego chóru dominikanów. Za Davidem Bowiem udać się na plac Wilsona, gdzie w latach 70. muzyk kupił parę płyt, w tym zespołu Śląsk, która stała się tłem dla utworu „Warszawa” napisanego pod wpływem kilkugodzinnej przesiadki w osłoniętej żelazną kurtyną Polsce.

Dobrze też zgubić się w dźwiękach Patelni – to rozgrzany od skwierczącego hałasu obszar położony poniżej poziomu ulic, między Marszałkowską, rondem Dmowskiego i Alejami Jerozolimskimi, gdzie tłum wychodzący z metra miesza się z tym opuszczającym podziemia. Pęd, czynny całą dobę kupiecki szał trwa jednak wyłącznie od poniedziałku do piątku, w weekendy tytuł najgłośniejszego miejsca stolicy przejmuje Bazar antyków na Kole.

Na Nowym Świecie słuchajcie przechodniów, chociaż raz zahaczcie o podmiejski Anin, gdzie jak w wyrzuconej na brzeg morza muszli zamknięto szum dawnej Warszawy, a ukojenia po kąpielach w dźwiękach szukajcie w parkach, zwłaszcza w Ujazdowskim.

Nie wiem czy to kwestia rozrysowanych z precyzją alei, korytarzy powietrza czy oazy z pierzei cisów, ale nawet w taki dzień jak ten, w którym powstawał ten tekst, a więc w klasykę października – ciemny, deszczowy i zimny – tam nastraja mnie każdy szmer. Szelest marszczącej się na stawie wody, plączących się warkoczy wierzby płaczącej, a nawet kołtuniących się za bramą kolumnad pędzących samochodów. Od tego ostatniego odgłosu nie ma ucieczki. Nawet w jego najcichszym miejscu pobrzmiewa ten refren nieprzerwanie grającego miasta.